Termity to nie jedyne
„egzotyczne” jedzenie, które mieliśmy okazję zasmakować w ostatnim czasie. Niedawno bowiem jedliśmy słonia. - Dla mnie za twardy :/ ... nawet pomimo 6-godzinnego gotowania i smażenia... Wczoraj zaś mieliśmy prawdziwą ucztę zajadając
przepyszne krokodyle mięso – jak dotąd nasze ulubione. Na dzisiejszym obiedzie natomiast będzie królował Ginefal, innymi słowy Chicken Runner, czyli taki niby dziki kurczak, coś pomiędzy naszym indykiem i kurczakiem. Bardzo smaczny.
|
Oto kawałek słonia po wstępnej obróbce |
|
Krokodyli ogon w częściach |
|
A to kawałek łuski, jakby ktoś miał wątpliwości czy to aby na pewno krokodyl ;) |
|
Chicken runner |
Zapomniałam napisać, że jak
byliśmy w Great Zimbabwe, to jedliśmy…truskawki. Pyszne! :) Chodziły już za mną
od Blantyre (Malawi). Tam bowiem było ich dużo, sprzedawali normalnie na ulicy,
ale zawsze nam było nie po drodze, żeby kupić. Zazwyczaj akurat
gdzieś szliśmy i nie chcieliśmy by się gniotły, a nie mieliśmy gdzie umyć itp.. i
planowaliśmy kupić w drodze powrotnej, ale jak wracaliśmy to już ich nigdy nigdzie
nie było. Wyjeżdżałam więc z Malawi bardzo niepocieszona faktem, że
przepuściłam taką okazję. Potem spotkaliśmy je znów w Mozambiku, ale tylko w
jednym miejscu i horrendalnie drogie. Musiałam się więc znów obejść
smakiem. No i w Masvingo (Zim) znaleźliśmy je ponownie i względnie tanio, pomimo faktu, że były importowane z RPA. Co zarazem
oznacza, że w RPA jest ich pewnie dużo i za grosze :) Już się nie mogę doczekać… ;)
Jak to słonia??? Przecież one są na wyginięciu i pod ochroną:/ wiem bo kolega znajomego ma discovery chanel. Jedynym wytłumaczeniem dla Was może być fakt że ten słoń najpierw zdechł... najlepiej ze starości :)
OdpowiedzUsuń