niedziela, 16 grudnia 2012

Bilans minionego tygodnia - co w Hwange piszczy..

Narzekaliśmy ostatnio, że nie pada, że sucho i gorąco, to zaczęło padać tuż po napisaniu ostatniego posta i padało z niewielkimi przerwami prawie przez cały tydzień :). Deszcze zaś ujawniły, że nasz dach przecieka, z dnia na dzień coraz bardziej i w związku z tym Piotrek musiał go naprawić.






W środę z kolei znów była inwazja termitów… Tym razem ich nie jedliśmy :) Obserwowaliśmy za to z niesłabnącym zdumieniem jaka natura jest niesamowita. Ponadto usilnie wyganialiśmy je z domu, wymiataliśmy, zatykaliśmy wszelkie szczeliny w drzwiach i oknach, a mimo to nie wiedzieć jak i którędy właziły do środka.









Taką "wycieraczkę" zastaliśmy na drugi dzień pod drzwiami




Na drugi dzień rano natomiast można było podziwiać niezliczone gatunki i ilości ptaków ucztujące na termitach. Na przykład takie:



Oraz mrówki ciągnące z mozołem często jeszcze żywe, kilka razy od siebie większe termity.





A we wtorek taka jaszczurka biegała obok naszego domu :) Nie wiem, czy widać na zdjęciu jaka jest duża, ale miała tak z pół metra i w takich łuskach jak krokodyl, fajowska :) 







Niestety nie tylko miłe zwierzątka się trafiają… Któregoś dnia, w naszym pokoju, w ubraniach, miałam wątpliwą przyjemność spotkać skorpiona. :/ Zdjęć nie przedstawię, wybaczcie, ale jego widok wywołał trochę inne reakcje niż chęć sięgnięcia po aparat ;)


W piątek byliśmy w Bulawayo, dość dużym mieście na zakupach, po materiały do Piotrka pracy, a przy okazji poszukać jakiegoś bardziej wyszukanego jedzenia w temacie świąt. W Hwange bowiem jest tylko 1 większy sklep, wyposażony praktycznie w najbardziej podstawowe dobra, a do tego wszystko jest przeraźliwie drogie. Chociaż  tak naprawdę, to w ogóle nie czujemy atmosfery zbliżających się świąt, tego, że jest grudzień. Ja się czuję cały czas jakby to były miesiące wakacyjne.. lipiec, sierpień, no maksymalnie wrzesień. I chodząc po tym mieście po sklepach, obserwując choinki, ozdoby świąteczne, panów w strojach Mikołajów … jeden był nawet białego koloru skóry :), pozostali zaś byli czarni. :) Wszędzie rozbrzmiewały świąteczne piosenki. Czułam się naprawdę strasznie dziwnie, że jak to?, przecież to jeszcze nie teraz, przecież musi się ochłodzić i spaść śnieg… Zupełnie to do mnie nie przemawia i niby do świąt już tuż tuż, ale ja nadal nie potrafię sobie wyobrazić jak będą one wyglądały w takim klimacie…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz