W trakcie
podróży z Percym, jak już wspomnieliśmy, odwiedziliśmy jego rodzinę mieszkającą
w uroczym pustynno-górzystym miasteczku czy wiosce o nazwie – Concordia.
Mieliśmy tam zajechać na moment, ale okazało się, że kuzyn-dreadman, z którym
Percy szczególnie chciał się spotkać akurat gdzieś pojechał i powinien wrócić
za godzinę. Planowana godzina oczekiwania przedłużyła się w końcu do paru
godzin, a to za sprawą przemiłego towarzystwa kuzynostwa Perciego, które
natychmiast się nami zajęło i z którymi potem było nam bardzo trudno się
rozstać. :)
Podczas gdy
nasz kierowca został w domu ze starszyzną omawiając sprawy rodzinne, my razem z
trójką młodszych kuzynów i przeuroczą 4-letnią Ashley pojechaliśmy zwiedzić
okolicę. Najpierw zabrali nas na teren dawnej kopalni miedzi, pośród gór, zalanej
już dawno wybijającą z wnętrza wodą, która tworzy teraz niesamowitą nieckę o
głębokości 700 m. Był upalny dzień, super okolica, trudno więc było się oprzeć
kąpieli w tej krystalicznie czystej, turkusowej wodzie. Świadomość zaś, że
wskakuje się od razu do wody o takiej głębokości, na całej szerokości jest
bowiem te 700 m, nie ma nawet skrawka gdzie człowiek miałby grunt, tylko
dodawała dreszczyku emocji. :)
Potem
pojechaliśmy w inne miejsce w górach, gdzie znajdują się bardzo specyficzne i
rzadkie skały granitowe, tzw. ‘granit kulisty’ („orbicular granite”, więcej info tu).
Obydwa te zjawiska przyrody były naprawdę bardzo ciekawe.
Budująca jest również świadomość, że czasem zdarza nam się
widzieć miejsca i spotykać ludzi, których podróżując ‘normalnie’ nigdy byśmy nie
doświadczyli.. ;)
Jak wróciliśmy
na wioskę Percy był już gotów do drogi, ale pożegnanie się ze wszystkimi, których
w międzyczasie przybyło.. ehh :) Naprawdę przemili, przesympatyczni ludzie. Aż żal
było wyjeżdżać. Musieliśmy obiecać, że na pewno jeszcze kiedyś ich odwiedzimy :)
Fajne to
podróżowanie… :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz