W Nowy Rok odpoczywaliśmy,
gdyż dnia następnego chcieliśmy wyruszyć bardzo wcześnie rano, by przejechać 900
km i dotrzeć do stolicy. Zamówiliśmy sobie transport spod kampu. Kilka razy
proszono nas, żebyśmy byli poważni i naprawdę byli o 5 rano pod bramą, żebyśmy
nie zaspali itp. No i my oczywiście byliśmy o wyznaczonej godzinie, niestety
bus nie przyjechał, mimo, że kierowca pisał smsy, że już jedzie, że lada moment
będzie… Nie mogąc się więc doczekać ani na uprzednio
zaaranżowany transport, ani na nowo poszukiwany, wyruszyliśmy na pieszo z
naszymi plecakami, które coś stały się znacznie cięższe po pobycie w Zim..
Fakt, mamy kilka nowych rzeczy, ale chyba bardziej to to, że się odzwyczailiśmy
:)
Dotarliśmy w końcu do pobliskiego
Divundu i po jakimś czasie oczekiwania na transport, podjechał pickup jadący do
Rundu (do naszego pierwszego celu tego dnia). Kierowca zabrał jeszcze parę
innych osób, jechaliśmy więc drogą gruntową, równoległą do głównej, przez
okoliczne wioski, mając tym samym sposobność oglądania okolic. Zamiast
wykupować specjalne, kosztowne safari, udało nam się zobaczyć trochę Namibii
,,po drodze” ;). I trzeba przyznać, że różni się od innych. Wioski w buszu są
jakby bardziej zadbane, a domki i podwórka ogrodzone. I właśnie te trawiaste
płoty nas najbardziej zdziwiły, w dotychczasowych krajach bowiem nie
występowały.
Przez te wszystkie niezależne od
nas opóźnienia do Rundu dotarliśmy po 13ej. Było to zdecydowanie za późno by
wybierać się jeszcze tego dnia do Windhoek (700 km). Wjeżdżając zaś do tego
miasta zobaczyliśmy placówkę salezjańską. Postanowiliśmy więc ją odwiedzić przypominając
sobie, że nasz stary przyjaciel ksiądz Henryk właśnie w te rejony został
oddelegowany. W ten sposób spędziliśmy noc na misji Don Bosco, spędzając
przemiły wieczór w gronie 2 Polaków, słuchając opowieści o Namibii oraz
odrzucając namowy, abyśmy zostali u nich na dłużej i pomogli w realizacji
różnych projektów ;)
Wczoraj udało nam się w końcu
dotrzeć do stolicy Namibii – Windhoeku, którą chcemy zwiedzić. Potem udajemy
się nad ocean, tym razem atlantycki. ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz