sobota, 12 stycznia 2013

Swakopmund


Planując wycieczkę na wybrzeże chcieliśmy jak najdłużej trzymać się z daleka od tego miasta.  A to dlatego, że opisywane jest w przewodnikach jako „bardziej niemiecke niż same Niemcy” ;) oraz iż jest to najbardziej popularne i oblegane turystycznie miejsce w Namibii, skupiające ponadto miłośników surfowania, żeglowania i plażowania z całej Południowej Afryki. Spodziewaliśmy się więc typowego turystycznego kurortu z kłębiącymi się tłumami niemieckich turystów, a nie po to przecież przemierzaliśmy 12 tys km i przyjechaliśmy do Afryki, aby oglądać takie widoki  ;) Z racji jednak, że Walvis Bay nie przypadło nam do gustu, postanowiliśmy przejechać do Swako. I okazało się to bardzo dobrym posunięciem.
Swakompund jest naprawdę miłym miejscem. Fakt, rzeczywiście jest bardzo niemieckie. Czyste, wielopasmowe ulice, bardzo ładne zabytkowe budynki, niemieckie hotele i sklepy, rozległe zadbane trawniki, skwerki i plaże. Wcale nie ma az tak dużo turystów, jak się spodziewaliśmy. Jest naprawdę bardzo przyjemnie. Woda w oceanie nie należy co prawda do najcieplejszych… przez ten zimny prąd antarktyczny, jej temperatura, nawet w najcieplejszych miesiącach w roku, nie przekracza nigdy 15 st C :) Czyli czujemy się prawie jak nad Bałtykiem ;) Najciekawsze jest natomiast to połączenie oceanu z pustynią. Miasto sprawia wrażenie, że wybudowane jest na plaży przechodzącej od razu w pustynię. My natomiast stęsknieni za plażą oraz zafascynowani pustynią postanowiliśmy zostać tu na nieco dłużej. :)
Nie byłoby to co prawda możliwe, gdybyśmy zupełnym przypadkiem nie znaleźli super taniego, fajowskiego noclegowiska. A było to tak… Wkurzeni strasznie na Walvis, że mając swój namiot mieliśmy tak tanio teraz nocować, a tam nawet to było koszmarnie drogie, nastawiliśmy się na Swakopmund. W naszym przewodniku Lonely Planet znaleźliśmy 2 miejscówki z ceną za osobę we własnym namiocie 50 N$. Przybyliśmy więc do pierwszej z nich, a tu się okazuje, że cena za osobę wzrosła od czasu jego opublikowania do 120 N$... (2 osoby = 100 zł za noc w swoim namiocie!) Witki nam opadły ;)  No to pospieszyliśmy do drugiej… która okazała się już nie istniejącą. Zatrzymaliśmy się więc w tym pierwszym miejscu i czym prędzej pognaliśmy do informacji turystycznej poszukać czegoś innego. Podano nam 2 ‘jedyne’ inne miejsca z możliwością kampingu, jeszcze droższe. Postanowiliśmy więc nie zostawać w Swako na dłużej, ale podczas wieczornego spaceru zupełnie przypadkiem znaleźliśmy państwowy Youth Hostel (coś jak u nas PTTK), do którego się przenieśliśmy następnego dnia i w którym śpimy prawie za darmo :) No taniej niż w bieszczadzkich schroniskach ;) Przy czym jesteśmy jakieś 150 m od oceanu, a 200 m za naszym hostelem zaczyna się pustynia Namib ;) Hostel został założony w 1996 roku, po niemieckiej szkole dla skautów, którą z kolei poprzedzała niemiecka baza wojskowa wybudowana na początku XX wieku. Śpimy więc na terenie byłego germańskiego fortu, jednego z najładniejszych budynków w mieście ;) Jest naprawdę super! Pogoda fajna, codziennie świeci słońce, ale nie jest za  gorąco ze względu na orzeźwiający wiatr znad oceanu. Co niektórym jest nawet aż za zimno ;) ale i tak jest milusio… :D





Zdjęcie-zagadka: Znajdź nasz namiot ;)











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz