Planując
wycieczkę na wybrzeże chcieliśmy jak najdłużej trzymać się z daleka od tego
miasta. A to dlatego, że opisywane jest
w przewodnikach jako „bardziej niemiecke niż same Niemcy” ;) oraz iż jest to
najbardziej popularne i oblegane turystycznie miejsce w Namibii, skupiające
ponadto miłośników surfowania, żeglowania i plażowania z całej Południowej
Afryki. Spodziewaliśmy się więc typowego turystycznego kurortu z kłębiącymi się
tłumami niemieckich turystów, a nie po to przecież przemierzaliśmy 12 tys km i
przyjechaliśmy do Afryki, aby oglądać takie widoki ;) Z racji jednak, że Walvis Bay nie
przypadło nam do gustu, postanowiliśmy przejechać do Swako. I okazało się to
bardzo dobrym posunięciem.
Swakompund
jest naprawdę miłym miejscem. Fakt, rzeczywiście jest bardzo niemieckie. Czyste,
wielopasmowe ulice, bardzo ładne zabytkowe budynki, niemieckie hotele i sklepy,
rozległe zadbane trawniki, skwerki i plaże. Wcale nie ma az tak dużo turystów,
jak się spodziewaliśmy. Jest naprawdę bardzo przyjemnie. Woda w oceanie nie
należy co prawda do najcieplejszych… przez ten zimny prąd antarktyczny, jej
temperatura, nawet w najcieplejszych miesiącach w roku, nie przekracza nigdy 15
st C :) Czyli czujemy się prawie jak nad Bałtykiem ;) Najciekawsze jest
natomiast to połączenie oceanu z pustynią. Miasto sprawia wrażenie, że
wybudowane jest na plaży przechodzącej od razu w pustynię. My natomiast stęsknieni
za plażą oraz zafascynowani pustynią postanowiliśmy zostać tu na nieco dłużej.
:)
Nie byłoby to
co prawda możliwe, gdybyśmy zupełnym
przypadkiem nie znaleźli super taniego, fajowskiego noclegowiska. A było to
tak… Wkurzeni strasznie na Walvis, że mając swój namiot mieliśmy tak tanio
teraz nocować, a tam nawet to było koszmarnie drogie, nastawiliśmy się na
Swakopmund. W naszym przewodniku Lonely Planet znaleźliśmy 2 miejscówki z ceną
za osobę we własnym namiocie 50 N$. Przybyliśmy więc do pierwszej z nich, a tu
się okazuje, że cena za osobę wzrosła od czasu jego opublikowania do 120 N$...
(2 osoby = 100 zł za noc w swoim namiocie!) Witki nam opadły ;) No to pospieszyliśmy do drugiej… która
okazała się już nie istniejącą. Zatrzymaliśmy się więc w tym pierwszym miejscu
i czym prędzej pognaliśmy do informacji turystycznej poszukać czegoś innego.
Podano nam 2 ‘jedyne’ inne miejsca z możliwością kampingu, jeszcze droższe.
Postanowiliśmy więc nie zostawać w Swako na dłużej, ale podczas wieczornego
spaceru zupełnie przypadkiem znaleźliśmy państwowy Youth Hostel (coś jak u nas
PTTK), do którego się przenieśliśmy następnego dnia i w którym śpimy prawie za
darmo :) No taniej niż w bieszczadzkich schroniskach ;) Przy czym jesteśmy
jakieś 150 m od oceanu, a 200 m za naszym hostelem zaczyna się pustynia Namib
;) Hostel został założony w 1996 roku, po niemieckiej szkole dla skautów, którą
z kolei poprzedzała niemiecka baza wojskowa wybudowana na początku XX wieku.
Śpimy więc na terenie byłego germańskiego fortu, jednego z najładniejszych
budynków w mieście ;) Jest naprawdę super! Pogoda fajna, codziennie świeci słońce,
ale nie jest za gorąco ze względu na
orzeźwiający wiatr znad oceanu. Co niektórym jest nawet aż za zimno ;) ale i tak jest milusio… :D
Zdjęcie-zagadka: Znajdź nasz namiot ;)
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz