Windhoek jest bardzo młodym
miastem (niewiele ponad 100 lat), co widać na każdym kroku. Miasto jest bardzo czyste,
ulice szerokie, wielopasmowe, budynki nowoczesne. Wskazują dobitnie na swe
kolonialne pochodzenie – niemieckie. Jest to bardzo ładne miasto położone na
pagórkowatym terenie, co jeszcze bardziej dodaje mu uroku. Przestronne,
niezatłoczone, zero korków. Centrum tej stolicy ma charakter przede wszystkim
administracyjno - komercyjny, przez co wczesnym wieczorem ulice są opustoszałe,
a nielicznych ludzi można ujrzeć tylko w pobliżu restauracji, knajp i barów.
Duże centra handlowe zamykane są najczęściej o godzinie 19tej. Zdumienie nasze
było ogromne gdy po tej porze, jakby za dotknięciem magicznej różdżki, miasto
stało się ,,wymarłe” ;) Życie przenosi się wówczas na obrzeżne, mieszkalne
dzielnice, gdzie można znaleźć więcej miejsc do nocnego życia. Ciekawym jest
też fakt, że w weekendy w wielu miejscach (sklepy, stacje benzynowe) nie można
kupić alkoholu ;)
Generalnie jest to najbardziej
nowoczesne miasto, jakie widzieliśmy dotychczas w Afryce. Supermarkety oferują
więcej i bardziej zróżnicowane produkty niż w Polsce. Miejskie parki i centra
rozrywki są bardzo zadbane i czyste. Nie trzeba znać historii, żeby z miejsca
zauważyć niemiecką rękę ;) Spędziliśmy tam tylko dwie noce, ale na pewno
zatrzymamy się na jeszcze trochę w drodze powrotnej z wybrzeża, aby zwiedzić i
zobaczyć te miejsca, na które zabrakło nam czasu.
I jeszcze jedno – narzekaliśmy,
że w Botswanie drogo, w sensie, że noclegi i atrakcje turystyczne. W porównaniu
z Namibią botswańskie ceny to pikuś. Teraz to dopiero jest drogo. Kraj ten
odwiedzany jest przede wszystkim przez niemieckich i południowo-afrykańskich
turystów i ceny są ewidentnie ukształtowane pod ich kątem. Jest strasznie
drogo. Dla przykładu – nocleg na tym kampie Ngepi, który był najtańszym
miejscem w tamtej okolicy, w ich namiocie (czyli najtańszej opcji, zaraz po tej
gdy ktoś posiada własny namiot)
kosztował nas 360 namibijskich dolarów za noc, czyli 148 zł! Taka
sytuacja skłoniła nas zatem do zakupu własnego namiotu, by móc płacić możliwie
jak najmniej. Uczyniliśmy to właśnie w Winhoek’u. Co zabawne, kupiliśmy namiot
za cenę dokładnie jednego noclegu we wspomnianym powyżej kampie. :) Generalnie,
to już od dawna planowaliśmy ten zakup, widząc że w wielu miejscach, przy wielu
hostelach jest możliwość kampingu, jeśli ktoś ma własny namiot, zazwyczaj za
symboliczne stawki za noc. Szczególnie, że warunki klimatyczne odwiedzanego
przez nas regionu spokojnie na to pozwalają :) Powstrzymywała nas waga naszych
plecaków oraz brak możliwości i dostępu do takich sklepów. Namibijskie ceny
jednak skutecznie nas zmobilizowały ;) I oto staliśmy się posiadaczami własnego,
malutkiego, podróżnego dachu nad głową (trzeciego już co prawda, bo w PL mamy 2 namioty) ;)
;) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz