czwartek, 10 stycznia 2013

Windhoek

Windhoek jest bardzo młodym miastem (niewiele ponad 100 lat), co widać na każdym kroku. Miasto jest bardzo czyste, ulice szerokie, wielopasmowe, budynki nowoczesne. Wskazują dobitnie na swe kolonialne pochodzenie – niemieckie. Jest to bardzo ładne miasto położone na pagórkowatym terenie, co jeszcze bardziej dodaje mu uroku. Przestronne, niezatłoczone, zero korków. Centrum tej stolicy ma charakter przede wszystkim administracyjno - komercyjny, przez co wczesnym wieczorem ulice są opustoszałe, a nielicznych ludzi można ujrzeć tylko w pobliżu restauracji, knajp i barów. Duże centra handlowe zamykane są najczęściej o godzinie 19tej. Zdumienie nasze było ogromne gdy po tej porze, jakby za dotknięciem magicznej różdżki, miasto stało się ,,wymarłe” ;) Życie przenosi się wówczas na obrzeżne, mieszkalne dzielnice, gdzie można znaleźć więcej miejsc do nocnego życia. Ciekawym jest też fakt, że w weekendy w wielu miejscach (sklepy, stacje benzynowe) nie można kupić alkoholu ;)
Generalnie jest to najbardziej nowoczesne miasto, jakie widzieliśmy dotychczas w Afryce. Supermarkety oferują więcej i bardziej zróżnicowane produkty niż w Polsce. Miejskie parki i centra rozrywki są bardzo zadbane i czyste. Nie trzeba znać historii, żeby z miejsca zauważyć niemiecką rękę ;) Spędziliśmy tam tylko dwie noce, ale na pewno zatrzymamy się na jeszcze trochę w drodze powrotnej z wybrzeża, aby zwiedzić i zobaczyć te miejsca, na które zabrakło nam czasu.

I jeszcze jedno – narzekaliśmy, że w Botswanie drogo, w sensie, że noclegi i atrakcje turystyczne. W porównaniu z Namibią botswańskie ceny to pikuś. Teraz to dopiero jest drogo. Kraj ten odwiedzany jest przede wszystkim przez niemieckich i południowo-afrykańskich turystów i ceny są ewidentnie ukształtowane pod ich kątem. Jest strasznie drogo. Dla przykładu – nocleg na tym kampie Ngepi, który był najtańszym miejscem w tamtej okolicy, w ich namiocie (czyli najtańszej opcji, zaraz po tej gdy ktoś posiada własny namiot) kosztował nas 360 namibijskich dolarów za noc, czyli 148 zł! Taka sytuacja skłoniła nas zatem do zakupu własnego namiotu, by móc płacić możliwie jak najmniej. Uczyniliśmy to właśnie w Winhoek’u. Co zabawne, kupiliśmy namiot za cenę dokładnie jednego noclegu we wspomnianym powyżej kampie. :) Generalnie, to już od dawna planowaliśmy ten zakup, widząc że w wielu miejscach, przy wielu hostelach jest możliwość kampingu, jeśli ktoś ma własny namiot, zazwyczaj za symboliczne stawki za noc. Szczególnie, że warunki klimatyczne odwiedzanego przez nas regionu spokojnie na to pozwalają :) Powstrzymywała nas waga naszych plecaków oraz brak możliwości i dostępu do takich sklepów. Namibijskie ceny jednak skutecznie nas zmobilizowały ;) I oto staliśmy się posiadaczami własnego, malutkiego, podróżnego dachu nad głową (trzeciego już co prawda, bo w PL mamy 2 namioty) ;)












;)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz