Dotychczas chyba nie poruszyliśmy
tematu naszych nieodłącznych towarzyszek podróży…mrówek. Pierwszy raz objawiły
się nam w Kenii w Malindi. Zabiliśmy bowiem tam raz wieczorem ogromneego, chyba
zmutowanego jakiegoś… (Herura nie czytaj!) … karalucha. Kiedy nazajutrz rano chcieliśmy
sprzątnąć jego zwłoki, okazało się, że nie ma już prawie czego zbierać. Jego ciało zostało bowiem rozłożone na części
pierwsze przez miliony maleńkich, mikroskopijnych niemalże mróweczek, które
urządziły sobie nie lada ucztę, przechodząc orszakiem przez cały nasz pokój, od
okna do drzwi wyjściowych. Od tego momentu zaczęliśmy bardzo uważać, by nie
zostawiać nigdzie żadnych organicznych odpadów, aby nie mieć nieproszonych
gości. Niestety wystarczył jeden niekontrolowany okruch pożywienia by ponownie
zjawiły się ich całe tabuny. Ale to jeszcze nic. Będąc jeszcze w Kenii
wprowadziliśmy bowiem przez chwilę plan oszczędnościowy. Mianowicie
postanowiliśmy żywić się sami, przynajmniej w porze śniadaniowej, i jakież było
nasze zdziwienie i rozgoryczenie kiedy pewnego dnia nasze zabezpieczone dość
szczelnie pożywienie zostało zawładnięte przez wszędobylskie mróweczki. :( Od
tego czasu bardziej przezorni spożywaliśmy nasze jedzenie bezpośrednio po
zakupie, by nie dzielić się z łakomymi mrówkami. Drugi raz zaskoczyły nas jednak w Mombasie. Z racji lekkiego
przeziębienia zabrałam bowiem do łóżka na noc Strepsilsy. Moja mina podejrzewam
była bezcenna, kiedy obudzona dziwnym łaskotaniem zobaczyłam na sobie i obok
miliardy znajomych koleżanek :/
Teraz już to nas nawet nie dziwi.
Odkąd przybyliśmy do Tanzanii mrówki towarzyszą nam nieodłącznie. Chodzą po
ścianach pokoi, łazienek. Są w dużych ilościach w cukrze podawanym w
restauracjach. Przechadzają się mniejszymi lub większymi gromadami w każdym
odwiedzanym przez nas miejscu, hotelu,
barze, restauracji, plaży etc. Nie pozostaje nic innego, jak się po prostu przyzwyczaić :)
Okruch chleba wcinany przez nasze koleżanki ;) |
A co u Was?? My, co prawda
nieregularnie, ale piszemy co u nas… a Wy?? Prawie nikt, mimo licznych obietnic, się
nie odzywa!!! :( A tęskni się nam już trochę za Wami ;) oraz za Polską i
polskim jedzeniem! Ileż można jeść tych świeżuśkich ryb, ośmiornic, homarów,
krabów i innych owoców morza oraz wołowiny i kurczaka.. Zjedlibyśmy jakiegoś
schaboszczaka albo bigosu albo gołąbka albo placków ziemniaczanych :) Może
byście coś przysłali? ;)
Pozdrawiamy Was gorąco i czekamy na wieści z Polski. Nas co prawda pewnie kilka dni nie będzie on line, gdyż jutro wyruszamy w długą podróż Tanzania-Malawi, więc tym bardziej będzie nam miło poczytać co u Was wszystkich przy następnym zalogowaniu.