Opuscilismy Nairobi (7/09). Z niecierpliwoscia
oczekiwalismy tego momentu, żeby wsiasc do tego znanego pociągu laczacego jeden z
wazniejszych (jeśli nie najważniejszy) portow wschodniej
Afryki, z największym ośrodkiem handlu srodka tego Czarnego Ladu. Opisywany w
przewodnikach jako ,,wspomnienie czasów swietnosci” pociąg już niedługo mial
wjechać na stacje. Bilety można kupic w czterech klasach: 3-siedzenia bez kuszetek i posiłku, 2-kuszetki z czesciowym posiłkiem oraz 1-all inclusive. Jako biedni podróżnicy z plecakami stwierdziliśmy, ze kl.2-ga w
zupelnosci nam wystarczy. Przy kasie dowiedzieliśmy się, ze w tej klasie
przedzialy sa jedno-plciowe, co oznacza, ze bylibyśmy osobno, nawet w osobnych wagonach. Zostaliśmy wiec
zmuszeni do wybrania najbardziej ekskluzywnego rozwiązania (2x droższego).
Oczekując wiec srebrnej zastawy i swiezo wykrochmalonych obrusow już na wstępie
szybko zrzucono nas na ziemie poprzez typowo afrykanska organizacje podczas
załadunku pasazerow. Po kilku rozmowach z paroma osobami z obsługi, wreszcie
udało się znaleźć nasz przedzial! Hurra!! Wchodzimy… lozka podarte, drzwi się
nie domykają, kran w obitej umywalce nie działa…w tyl zwrot i wolamy gościa,
który nas tu przyprowadzil. Bez większego problemu znaleźliśmy cos lepszego.
Nie był to co prawda szczyt marzen, ale po tym co mielismy mieć pare minut
wcześniej, prawie Hilton - lozka mniej podarte i woda w kranie. Podczas kolacji, kiedy to dowiedzieliśmy się, ze na
stole nie można trzymać butelek, w przeciwnym wypadku ich zawartość znajdziemy
na naszych ubraniach, poznaliśmy 2 sympatyczne Hiszpanki i razem smielismy się
z afrykańskiej ekskluzywności. Kolacja była znosna, acz chuchając na zimne,
postanowiliśmy wziąć do przedzialu butelke wina, żeby poprawić trawienie ;)
chyba było za slabe, bo nie wystarczylo ;) Oprócz wspolpasazerow w postaci
karaluchów, w przedziale byliśmy sami. Wygoda i komfort ponad wszelkie
oczekiwania! Tylko pol nocy nie spaliśmy, bo zamiast jechać pociągiem,
probowalismy ujazmic tego wscieklego byka jakim był nasz orient express. Ale, skoro
nie pospadaliśmy z lozek, to chyba nie było tak zle ;) Do tej pory nie mozemy zrozumiec jak to mozliwe ze ten pociag sie nie wykoleil, chwilami byl bowiem tak przechylony i tak podskakiwal, ze bylismy w szoku.:)
Na szczęście gdy już noc się skonczyla,
wszelkie niewygody wynagrodzily nam piękne widoki przewijające się za oknem oraz gromadki przesmiesznych dzieciakow pozdrawiajacych i wyglupiajacych sie przy torach.
Momentalnie o wszystkim zapomnieliśmy i z opadniętymi z wrazenia szczekami
pstrykaliśmy zdjęcia, nie mogac się doczekac bezpośredniego kontaktu z
otoczeniem.
Wjazd do Mombasy również zafundowal nam sporo
ciekawych wrazen.
Z Mombasy natomiast pojechalismy prosto na polnoc w
poszukiwaniu dalszych przygod! ;)
Pozdr
Zaintrygowały mnie te dwie hiszpanki... Proszę Zielego o rozwinięcie tego wątku :)
OdpowiedzUsuńJak długo jechaliście z Nairobii do Mombasy ??
OdpowiedzUsuńdwie Hiszpanki- bez komentarza :/
OdpowiedzUsuń15 godzin