Zmienilismy hostel, na lepszy pod kazdym wzgledem z wyjatkiem dostepu do internetu. Teraz jestesmy w kawiarence i postaramy sie nadrobic zaleglosci. :)
Sroda byla dniem organizacyjnym. Sprawdzalismy opcje przedostania sie na polnoc kraju. Niestety nikt nie organizuje tam za bardzo zadnych wypraw, a samodzielne wycieczki sa tez raczej odradzane. Nie ma tam zbytnio rozwinietej infrastuktury turystycznej ani nawet drogowej i podobno jest dosc niebezpiecznie. :/ Opcja ta wiec odpadla. Malo brakowalo a w zamian za to wchodzilibysmy wlasnie na Mount Kenie, ale ze wzgledu na to, ze juz w Polsce z tego zrezygnowalismy, nie mamy odpowiedniego sprzetu, czyli ubran i spiworow na minus 15. Stlumilismy zatem swe zapaly i postanowilismy jechac juz na wybrzeze. A ze pociag do Mombasy mamy dopiero dzis wieczorem, spedzilismy tym samym kolejny dzien w Nairobi.
Miasto nas szczegolnie nie zachwyca. Jest bardzo podobne do miast tanzanskich, czy tez zambijskich, acz o wiele bogatsze. Wiezowce, drogie samochody itp. Jest poza tym bardzo zatloczone, zakurzone i zasmiecone. Nie ma koszy na smieci, wszyscy wyrzucaja je tam gdzie stoja.. Jest okropnie brudno. Nie wyobrazamy sobie jak mozna byloby tu zyc na dluzsza mete. Wydawalo nam sie dotychczas, ze Warszawa jest bardzo zatloczona i zakorkowana...ale to miasto przeszlo nasze najsmielsze oczekiwania. Korki sa wszedzie i non stop. Przy czym wszyscy trabia, pchaja sie.. Przepisy ruchu drogowego, o ile w ogole istnieja, nie sa przestrzegane. Prawie nie ma przejsc dla pieszych, chodnikow, kazdy jezdzi i chodzi jak chce. I spaliny!!! Jest po prostu od nich czarno. Tyle spalin co przez ostatnie 3 dni, nie nawdychalismy sie zapewne przez cale swoje dotychczasowe zycie.
Pogoda nas rowniez nie rozpieszcza :) Codziennie z rana i tak do poludnia jest pochmurno i chlodnawo. A jak wychodzi slonce robi sie momentalnie goraco. Przez wieksza czesc dnia chodzimy jednak w bluzach.
Generalnie dosc specyficzne miasto. Jest bardzo malo sklepow spozywczych, za to bankow miliony :)
Ponadto nie ma gdzie usiasc. Nie ma lawek, skwerkow itp. A jak juz moznaby bylo usiasc, to nie mozna :)
Ale sa i dobre strony :) Jak dotad, odpukac, nie spotkailismy sie z zadnymi akami agresji. Nie wzbudzamy prawie zadnego zainteresowania, prawie nikt nas nie zaczepia, nie ciagna sie za nami tlumy naganiaczy (jak to bylo np w Tanzanii i Zambii poprzednio). Wszyscy sa mili i przyjazni. Kojarza dosc dobrze Polske. Wczoraj az 2 razy uslyszelismy polskie "dziekuje". M.in. od pana recepcjonisty naszego hostelu, ktory byl w PL w 1999 r. na zawodach ringo :) Bardzo spodobala mu sie Warszawa i knajpki nad Wisla :)
Poza tym objadamy sie owocami. Pijemy pyszna kenijska kawe. A wczoraj na obiad jedlismy wielblada. Calkiem ciekawy, acz twardawy :)
Dzis wieczorem, jak juz wspomnielismy, jedziemy nocnym pociagiem do Mombasy, a z niej od razu na polnoc, do Malindi. Nie wiemy zatem jak bedzie z dostepem do internetu.
Mamy juz troche zdjec, ale internet w tej kawiarence jest tak wolny, ze nic sie nie chce zaladowac. Sprobujemy wiec moze potem z innego miejsca, albo juz z wybrzeza.
Sciskamy :*
To teraz juz nie ma myszy w pokojach ?? To co będziecie na śniadanie jadali? ;p;p
OdpowiedzUsuńJuz sie zastanawialam co z wami. Dobrze, ze wszystko ok. A z tym wielbladem to tak serio? Nawet nie wiedzialam, ze sie je jada :) Trzymajcie sie i odzywajcie! :*
OdpowiedzUsuńNiezła ta fota:) Hehe dobre nie ma jak pomysłowość raczej tam nikt nie siądzie no może fakir:)Czekamy na więcej fotek!Życzymy mniej spalin i lepszej pogody :) Buziaki
OdpowiedzUsuńA to już kanapki z Polski się skończyły że wielbłądem się stołujecie??? :) Małą zjebke dostaliście za małe zaangażowanie na blogu i od razu lepiej :) Tak trzymać!!! Pozdr. PS. To Nairobi to taki nasz radom tylko troche większe co??
OdpowiedzUsuń