Po 12-to godzinnej koszmarnej podróży (przy czym oba loty
łącznie trwały 1h 20min) udało nam się wylądować na Zanzibarze. Dotarliśmy tam
już po zmroku, ale nasze obawy co do tego, że będzie już późno i niebezpiecznie
okazały się zupełnie niesłuszne. Zanzibar jest bardzo turystycznym,
klimatycznym i przyjaznym miastem,
tętniącym życiem do późnych godzin nocnych. Po rozlokowaniu się w hostelu,
jeszcze tego samego wieczoru poszliśmy więc zwiedzać uliczki osławionego
Kamiennego Miasta. Udało nam się nawet trafić na super imprezę reggae. :)
W samym Zanzibarze spędziliśmy 3 noce. W tym czasie
zwiedziliśmy miasto przechadzając się wąskimi uliczkami, zwiedziliśmy bardzo
ciekawe muzeum „Dom Cudów”, stary arabski fort, odbyliśmy wycieczkę na
plantację przypraw, wylegiwaliśmy się na plaży i objadaliśmy do bólu
niezmierzoną ilością przepysznych owoców morza i innych fantastycznie
przyprawionych potraw i napojów. Wieczorami zaś braliśmy udział w codziennej,
bardzo popularnej atrakcji charakterystycznej dla tego miejsca, mianowicie
stołowaliśmy się na „Nocnym Targu”. Na
miejscu serwowane jedzenie, przeróżne owoce morza, mięsa, pizze, przyrządzone
na wszelkie możliwe sposoby, wraz z lokalnymi dodatkami, gotowe do spożycia,
podgrzewane na grillu lub przyrządzane bezpośrednio. Mniaaam…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz