środa, 20 lutego 2013

Port Elżbiety



Po raz pierwszy od przyjazdu do RPA poczuliśmy się ponownie jak w Afryce… Niestety od tej najbardziej  negatywnej strony. Przy wjeździe do Port Elizabeth powitały nas wszechobecne śmieci, śmieci i jeszcze raz śmieci, brudno i brzydko :( Wjeżdżaliśmy do miasta od strony dzielnic zamieszkałych przez czarnych i kolorowych, więc widoki nie były zbyt zachęcające. Generalnie w tej części wybrzeża już znacznie bardziej widać przewagę liczebną tych dwóch grup nad białasami. Do tej pory bowiem w kraju tym obracaliśmy się głównie po bezpiecznych, centralnych i czystych! dzielnicach, zamieszkałych głównie przez białych. Czarnych lub kolorowych można było spotkać głównie wśród obsługi hosteli, w służbie sprzątającej lub żebrzących na ulicach. W Port Elizabeth natomiast, z naszym kolorem skóry byliśmy w zdecydowanej mniejszości, co akurat w tym kraju niekoniecznie napawało nas radością. Nie czuliśmy się zbyt bezpiecznie i komfortowo. Samo miasto zaś – również nic ciekawego. Fakt, nie skupiliśmy się jakoś zanadto na jego zwiedzeniu, może więc kryje jakieś ciekawe miejsca. My potraktowaliśmy je zaledwie jako przystanek w podróży, z poniedziałku na wtorek (18/19.02) Nie mamy nawet 1 zdjęcia, bo jakoś żadne z nas nie odczuło potrzeby sięgnięcia po aparat.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz