sobota, 9 lutego 2013

Table Mountain


Hej, hej... nie było nas od dawna, a to dlatego, że po opuszczeniu Cape Town udaliśmy się w góry, gdzie mieliśmy problem z internetem. Mamy więc dużo zaległości, ale już nadrabiamy...

Zatem, jeszcze w Kapsztadzie, następnym naszym celem (po Lwie) była Góra Stołowa. Najwyższy jej punkt znajduje się na wysokości 1086 m n.p.m. Obejmuje ona obszar około 6500 ha, z czego sam jej rozległy wierzch („stół”) 3 km2. Po obu stronach góra ma charakterystyczne formacje: po wschodniej Diabli Szczyt (Devil's Peak), a po zachodniej znaną nam już Głowę Lwa (Lion's Head). Table Mountain jest symbolem Kapsztadu, a jej uproszczony wizerunek (wraz z Diablim Szczytem i Głową Lwa) widnieje na fladze tego miasta.
Góra stanowi część parku narodowego, który przyjął jej nazwę – Table Mountain National Park, wpisanego na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
Na wspinaczkę wybraliśmy się w pn (28/01), ponownie z kilkoma osobami z hostelu, w tym z Zimbabwańczykiem – Nyashą – wykwalifikowanym przewodnikiem górskim. Dzięki niemu, poszliśmy bardzo ciekawym szlakiem, nie uczęszczanym przez innych z powodu braku oznaczeń. Mieliśmy więc okazję w ciszy i spokoju podziwiać niesamowite widoki dookoła. Miedzy innymi, w niższych partiach oglądaliśmy rozległe plantacje winogron w Constantii, znane ze swych smacznych owoców i słynnych na cały świat win. Jeszcze w Polsce mieliśmy okazję kosztować, a tutaj raczymy się ich smakiem znacznie częściej ;) I trzeba przyznać, że mają bardzo dobre warunki upraw, co przekłada się na ich wyborny smak ;)
Po drodze co i rusz spotykaliśmy ‘Podgóralki przylądkowe’, do złudzenia przypominające znane nam już z Malawi i wielce przez nas lubiane ‘Rock rabbits’. :)
Tak w ogóle, to mieliśmy niebywałe szczęście, gdyż zazwyczaj szczyt Góry Stołowej pokrywają chmury. Nam się jednak trafiło krystalicznie czyste niebo, dzięki czemu mieliśmy niczym niezmącone widoki na cały Kapsztad i okolice. Ehh… aż nie chciało się schodzić. 


























Lion's Head po prawej





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz