Pożegnanie z Afryką
Spędziliśmy w Afryce prawie pół
roku, wypadałoby więc pokusić się o jakieś podsumowanie. Teraz na wiele rzeczy
możemy spojrzeć z szerszej perspektywy. A może komuś przydadzą się nasze
rozkminki w planowaniu swojej podróży...
Zaczynamy więc…
Odwiedziliśmy i/lub zwiedziliśmy
podczas tej podróży 8 krajów: Kenia, Tanzania, Malawi, Mozambik, Zimbabwe,
Botswana, Namibia i Republika Południowej Afryki.
Oczywiście każdy z tych krajów jest
zupełnie inny, niektóre z nich mają jednak wiele cech wspólnych, jak i różnią
się zasadniczo w pewnych kwestiach. Wg geograficznego podziału odwiedzone przez
nas kraje należą do Afryki Wschodniej: Kenia, Tanzania oraz Południowej: reszta.
Na potrzeby tego podsumowania chcielibyśmy wprowadzić inny, nasz podział –
Afryka Południowo-Wschodnia (APW): Kenia, Tanzania, Malawi, Mozambik i Zimbabwe
oraz Afryka Południowa (AP): Botswana, Namibia, RPA.
I tak, zdecydowanie kraje AP
przewyższają w rozwoju gospodarczym, czy też można by rzec – cywilizacyjnym kraje
APW. Widać to bardzo wyraźnie po stanie dróg, zaopatrzeniu sklepów, jakości życia
ludzi itp. (ba, w RPA czy Namibii są zdecydowanie lepsze drogi niż w Polsce). Jest
w nich ponadto zdecydowanie czyściej, powszechnym jest recykling, czego nie
można niestety uświadczyć w krajach APW. To była dla nas najsmutniejsza część naszej
podróży w tej części Afryki. Krajobrazowo tak pięknie, ale te wszechobecne
śmieci… :( I zero świadomości pro-ekologicznej. Ludzie wyrzucają wszystko tam
gdzie stoją, przez okna autobusu, dosłownie wszędzie! Na nas, zbierających
nasze odpadki do reklamówek i wyrzucających do dużych koszy na postojach,
patrzyli jak na dziwolągi. Rozmawialiśmy o tym dlaczego tak jest z naszymi
znajomymi z Zim. I po pierwsze – szczególnie na wioskach, nikt tych śmieci nie
wywozi, nie ma koszy na śmieci, ogólnych miejsc składowania, władze lokalne nie
prowadzą żadnej polityki oczyszczania. Po drugie, ludzie nie maja pojęcia co
powodują zanieczyszczenia i śmieci dla planety. I nie mają skąd wiedzieć, bo
nie ma żadnych akcji informacyjnych, nie uczą o tym w szkołach itp.. Są tak
przyzwyczajeni i tak robią. Nie zastanawiając się nawet, że sami sobie śmiecą
we własne gniazdo, że to wstrętnie wygląda, że śmierdzi, że powoduje ogromne
straty dla środowiska. Strasznie to smutne.
Jedzenie
Ogólnie nie przymieraliśmy nigdy
głodem :) W APW bardzo dużo i wszędzie dostępne i tanie są owoce oraz lokalne
jedzenie na ulicy. Początkowo obawialiśmy się kupować tak na ulicznych straganach,
że niehigienicznie, nieświeżo. Ale spróbowaliśmy i nigdy! nic nam nie było.
Zatrucia które mieliśmy to po restauracjach, dobrze wyglądających barach, czy
po obiedzie w 1 klasie pociągu. Co do dostępności i różnorodności pożywienia w
sklepach, to tak średnio. Raczej podstawowe produkty. Sytuacja zmienia się
diametralnie od Botswany i w dół, gdzie sklepy i supermarkety oferują wszelkie
dobra, w bardziej wyszukanych i wymyślnych nawet ilościach i formach niż w
matce Polsce. Między Kenią a Zim brakowało nam wielu produktów do których
byliśmy przyzwyczajeni, np. sera żółtego, szyneczki czy chrzanu. :) Ale od
Botswany odżywialiśmy się już w zasadzie w pełni tak jak w PL. Jednym słowem, dogadzaliśmy
sobie jak należy :)
Niekwestionowanym faworytem jeśli
chodzi o wyszukaność, smakowitość, wyśmienitość jedzenia stanowi nadal Zanzibar!
Co do mojej bezglutenowej diety zaś,
bo wiele osób pytało, to różnie. Problem miałam z pieczywem. W Kenii, Tanzanii
i Malawi nie można było kupić nic takiego. Ok, niby w Malawi w ostatnim dniu, w
stolicy w wielkim supermarkecie znalazłam wafle kukurydziane. Generalnie jednak
problem miałam w tych krajach głównie ze śniadaniami. I moim najczęstszym porannym
posiłkiem były np. owoce, orzeszki oraz jajka z frytkami (zamiast tostów)… dlatego
też jak każdy zauważył przytyło mi się znacząco ;P Ale spoko, spoko, schudnę!
;) Potem od Mozambiku wafle ryżowe były już dostępne w każdym kraju, co prawda
zazwyczaj tylko w dużych sklepach, ale były.
Co do innych dań, to też różnie.
Im mniej rozwinięte kraje, tym mniej mąki pszennej i zbóż zawierających gluten
się używa. Więc tam nikt do sosów, zup, wędlin czy innych gotowych dań mąki
takiej nie używa. Gorzej już w tych lepiej rozwiniętych, tam musiałam
skrupulatnie sprawdzać i wypytywać o wszystko. Ale w tych z kolei, na
większości produktów są informacje o alergenach, więc pod tym względem nawet
lepiej niż w PL. W RPA nawet widzieliśmy wiele pizzerii z bezglutenową pizzą i
makaronami. Nie omieszkałam skosztować oczywiście :) mniam… Co w Polsce mi się
jeszcze nie zdarzyło.
Zdrowie
Odpukać, nic oprócz jakichś
lekkich zatruć pokarmowych czy kataru nam się nie przytrafiło.
Leków na malarię nie braliśmy. Komarów
w niektórych miejscach było sporo i trochę krwi nam upiły, ale mamy nadzieję,
że ominie nas ta choroba.
Ponadto nic poważnego nas nigdy
nie ukąsiło. Tylko Piotrka z 5 razy użądliły osy/pszczoły (??? doprawdy nie
wiem jak on to robił). Węży zadnych nie uświadczyliśmy, tylko trochę skorpionów…
spoooro nawet, ale szczęśliwie my okazywaliśmy się sprytniejsi i uniknęliśmy ataków.
O nich pisaliśmy na bieżąco.
Aktualizacji w tym temacie wymaga chyba
tylko RPA. Otóż wszyscy spotkani przez nas biali Południowoafrykańczycy byli supermegasympatyczni.
Mamy odczucie jakby była to jedna z najprzyjaźniejszych nacji na świecie.
Niezarozumiali (jak to co niektóre narodowości, od których się wywodzą),
absolutnie pomocni, gościnni. Naprawdę bardzo miło wspominamy wszystkich
spotkanych. Nieco inaczej było już z czarnymi i kolorowymi przedstawicielami
tego kraju. Częstokroć bardzo wyraźnie dało się odczuć ich niechęć czy pogardę
do białych.
Faworytami w ‘najprzyjaźniejszości’
zostają więc: Malwijczycy, biali Południowoafrykańczycy oraz Zimbabwańczycy,
acz co do tych ostatnich nie możemy obiecać, że ocena jest w pełni obiektywna
;)
Bankomaty
W zasadzie nigdzie nie mieliśmy
większych problemów. We wszystkich krajach akceptowało nam co najmniej jedną z
naszych kart (Visę lub MasterCard), zazwyczaj tylko w międzynarodowych bankach.
Przy czym w krajach APW najczęściej tylko Vizę. W Malawi mieliśmy ze 2 razy
kłopotliwe sytuacje. Byliśmy w dość małych miejscowościach gdzie owszem były bankomaty,
ale jedynie lokalnych banków. Żaden nie chciał z nami współpracować. Na
szczęście dolar amerykański w całej Afryce zachowuje swoją magiczną moc, więc albo
wymienialiśmy w lokalnym banku lub u lokalnego cinkciarza. Ponadto USD płaci się
za wizy na granicach oraz w niektórych miejscach można zapłacić nimi za
turystyczne atrakcje.
Płacić kartą zaczęliśmy na
większą skalą dopiero od Botswany. Wcześniej, bardzo rzadko zdarzały się takie
możliwości.
Spotykani turyści
Hmm… no chyba nie pomylimy się za
wiele obstawiając, że 90% stanowili Niemcy. W RPA przybyło trochę innych narodowości,
częściej spotykało się Holendrów, Włochów, Hiszpanów, Francuzów,
Australijczyków… nadal jednak z przygniatającą przewagą Niemców.
Pogoda
Pogodę przez zdecydowaną większość
czasu mieliśmy wymarzoną. Świadomie zresztą wybraliśmy ten okres, kiedy na
półkuli południowej jest lato i słoneczko grzeje najmocniej jak się tylko da. Wszak
wybraliśmy się przecież „za słońcem” :D
Zakwaterowanie
Z tym też było bardzo bardzo
różnie. Nocowaliśmy zazwyczaj w hostelach polecanych przez przewodnik. Często
jednak, zważywszy na zbyt drogie lub nieciekawe wymienione w przewodnikach,
szukaliśmy na własną rękę, podpytując lokalsów czy taksiarzy. Tak było
szczególnie w krajach APW. Typowy „backpacking”
rozwinięty jest za to świetnie w RPA, szczególnie wzdłuż wybrzeża. Tam nie
trzeba mieć własnego przewodnika. Wszędzie dostępne są darmowe książeczki z
opisanymi szczegółowo wszystkimi ciekawymi turystycznie miejscowościami i
znajdującymi się w nich backpackerskimi hostelami. Poza tym, co jest chyba
fenomenem RPA, my w każdym razie nigdy wcześniej się z czymś takim nie
spotkaliśmy, istnieje specjalny srodek transportu, bus zwany BazBus. Jeździ on
pomiędzy tymi wszystkimi hostelami i zabiera klientów spod drzwi jednego i
wyrzuca pod drzwiami kolejnego. Zamawia się zazwyczaj rano, obsługa hostelu
rezerwuje ci bilet, więc ty tylko płacisz i czekasz jak o określonej godzinie
podjedzie pod drzwi. Poza tym można kupić taki bilet np. na miesiąc i wskakiwać
do niego kiedy się chce i wyskakiwać w kolejnym dowolnym miejscu. Generalnie
bardzo ciekawy pomysł i przede wszystkim bezpieczny. Zdecydowana większość niezmotoryzowanych
podróżujących po RPA z niego korzysta. Dla nas jednak było to zbyt nudne i zbyt
„wygodne” rozwiązanie, a do tego nieprzyzwoicie drogie. Jechaliśmy nim raz,
nieopatrznie. Pokonanie odległości 60 km zajęło nam 2.5h, bo co chwilę
docieraliśmy do jakiegoś miasteczka, objeżdżaliśmy poszczególne hostele, wyrzucaliśmy
jednych pasażerów i zabieraliśmy nowych. Poza tym cóż można zobaczyć i kogo
poznać podczas takiej podróży…
Bezpieczeństwo
Generalnie, podczas całej naszej
podróży po Afryce nigdy nie czuliśmy się poważnie zagrożeni, nie napadnięto nas
ani nie okradziono. Raz co prawda mieliśmy pewną nieprzyjemną akcję w Kenii, w
Malindi. Ostrzegano nas tam, żeby bardzo uważać na plaży, i żeby nie chodzić
razem do wody bo kręci się wielu ‘beach boysów’ czyhających na pozostawione bez
opieki rzeczy. Posłuchaliśmy rad i kąpaliśmy się oczywiście osobno. Pomimo to,
pewnego razu jeden chojrak chciał się połaszczyć na nasze dobra. Wyglądało
jakby planował mi je wyrwać z rąk. Na szczęście czujność i szybkie wezwanie na
pomoc Piotrka błyskawicznie spłoszyło niedoszłego złodzieja. Na widok biegnącego
w moim kierunku Męża uciekł w popłochu.
Co do RPA zaś, to nasłuchaliśmy
się tyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyle strasznych historii. Już
podczas poprzedniej wizyty w Afryce nam o tym opowiadano, potem w Polsce, przed
wyjazdem, i już podczas tej podróży, gdzie się nie ruszyliśmy i mówiliśmy
komuś, że się wybieramy do RPA to od razu wywoływało to lawinę przeokropnych
opowieści. O tym jak napadają, kradną, gwałcą, jak zatrzymują samochody
rzucając dziecko pod koła, jak potrafią zabić za telefon komórkowy, jak ucinają
palce jak nie chcesz oddać pierścionka.. i wiele wiele innych mrożących krew w
żyłach historii :/ Ostrzegali nas nawet sami Południowoafrykańczycy, żeby być
na maksa ostrożnym, żadnemu Południowoafrykańczykowi niezależnie od koloru
skóry nie ufać, nikogo nie pytać o drogę (bo na pewno gdzieś nas wyprowadzi),
nie nosić przy sobie wartościowych rzeczy, kategorycznie nie poruszać się nigdzie
po zmroku, nie zapuszczać się w dzielnice zamieszkane przez czarnych i
kolorowych niezależnie od pory dnia, zawsze zamykać drzwi samochodu podczas
jazdy, nie brać autostopowiczów, nie zatrzymywać się, kiedy ktoś prosi o pomoc
na drodze (bo zazwyczaj są to akcje pozorowane) itd. Wjeżdżaliśmy więc do tego
kraju nieco przerażeni i z planem, że tu będziemy na siebie uważać bardziej niż
kiedykolwiek. I cóż, może mieliśmy niebywałe szczęście, i dzięki za to!, ale
ani razu, nigdy nie znaleźliśmy się w żadnej sytuacji zagrożenia. Fakt,
staraliśmy się być ostrożni, ale nie żeby jakoś popadać w paranoję. Z resztą
pomimo tych wszystkich ostrzeżeń i wbrew swym wcześniejszym postanowieniom,
akurat tak wyszło, że w kraju w którym mieliśmy najbardziej na siebie uważać
zdarzyło nam się najwięcej jeździć stopem. Fakt, mogło się to źle skończyć, ale
jakoś za każdym razem trafialiśmy na super ludzi. I kogo byśmy nie spotkali z
innych podróżników, każdy opowiadał, że nic złego go nie spotkało.
Nie twierdzimy, że w RPA jest
bezpiecznie, ale jeśli zachowuje się podstawowe zasady zdrowego rozsądku i
uważa na siebie, a przy tym może i ma się choć odrobinę szczęścia, to nie ma
się czego obawiać! :)
Niekwestionowanymi faworytami w
kwestii poczucia bezpieczeństwa niezależnie od pory dnia czy nocy są wg nas
Zanzibar i Malawi.
Transport
My poruszaliśmy się przede
wszystkim transportem publicznym. W 85% minibusami, różnie zwanymi w różnych
krajach, np. matatu w Kenii, dala dala w Tanzanii, kombi w Zim, black taxi w
RPA. Często, szczególnie w krajach APW wypchanymi po brzegi ludźmi i ich
tobołami, worami z mąką kukurydzianą, rybami, mango, kurami itp. oraz bębniącą
w głośnikach afrykańską muzą. Inne formy: pociągi (2 razy), duże autobusy,
pikapy, ciężarówki, samochody osobowe…
Krajobraz/kultura
Hmm…nie da się porównać. Każdy
kraj pod tym względem jest inny, każdy ma piękne krajobrazy, ciekawą kulturę,
swoje perełki. Nie jesteśmy w stanie jednoznacznie zdecydować, gdzie było
‘najładniej’ albo ‘najlepiej’… Niektóre miejsca były dla nas bardziej, a nie
niektóre mniej ciekawe, ale we wszystkie warto było zajrzeć, żeby zobaczyć i
móc wyrazić swoje wrażenie.
Reasumując… cóż można
powiedzieć… Afryka jest piękna i bardzo interesująca, to bez wątpienia.
Zachęcamy do jej odwiedzania i nie bania się jej! :) Najważniejszym zaś podczas
podróżowania po niej wg nas jest bycie otwartym na jej ludzi i wszystko inne co
nas otacza, a wtedy naprawdę można ją odczuć i pokochać :)
Hej kochani! Cały czas śledziliśmy Wasze poczynania w Afryce i nadal zamierzamy to robić, ale już trochę tęsknimy...szczególnie po naszej ostatniej rozmowie. Z jednej strony cieszymy się, że macie możliwość poznawania nowych miejsc, ale moglibyście już wrócić. Z niecierpliwością czekamy na kolejne opowieści:)buziaki!:*:*
OdpowiedzUsuńHej równie Kochani :) Dziękujemy, że byliście z nami duchem w Afryce, i prosimy jeszcze o trochę cierpliwości :)
UsuńPozdrawiamy serdecznie świeżych Narzeczonych ;)