piątek, 1 marca 2013

Pożegnanie z Afryką

Pożegnanie z Afryką

Spędziliśmy w Afryce prawie pół roku, wypadałoby więc pokusić się o jakieś podsumowanie. Teraz na wiele rzeczy możemy spojrzeć z szerszej perspektywy. A może komuś przydadzą się nasze rozkminki w planowaniu swojej podróży...

Zaczynamy więc…
Odwiedziliśmy i/lub zwiedziliśmy podczas tej podróży 8 krajów: Kenia, Tanzania, Malawi, Mozambik, Zimbabwe, Botswana, Namibia i Republika Południowej Afryki.
Oczywiście każdy z tych krajów jest zupełnie inny, niektóre z nich mają jednak wiele cech wspólnych, jak i różnią się zasadniczo w pewnych kwestiach. Wg geograficznego podziału odwiedzone przez nas kraje należą do Afryki Wschodniej: Kenia, Tanzania oraz Południowej: reszta. Na potrzeby tego podsumowania chcielibyśmy wprowadzić inny, nasz podział – Afryka Południowo-Wschodnia (APW): Kenia, Tanzania, Malawi, Mozambik i Zimbabwe oraz Afryka Południowa (AP): Botswana, Namibia, RPA.
I tak, zdecydowanie kraje AP przewyższają w rozwoju gospodarczym, czy też można by rzec – cywilizacyjnym kraje APW. Widać to bardzo wyraźnie po stanie dróg, zaopatrzeniu sklepów, jakości życia ludzi itp. (ba, w RPA czy Namibii są zdecydowanie lepsze drogi niż w Polsce). Jest w nich ponadto zdecydowanie czyściej, powszechnym jest recykling, czego nie można niestety uświadczyć w krajach APW. To była dla nas najsmutniejsza część naszej podróży w tej części Afryki. Krajobrazowo tak pięknie, ale te wszechobecne śmieci… :( I zero świadomości pro-ekologicznej. Ludzie wyrzucają wszystko tam gdzie stoją, przez okna autobusu, dosłownie wszędzie! Na nas, zbierających nasze odpadki do reklamówek i wyrzucających do dużych koszy na postojach, patrzyli jak na dziwolągi. Rozmawialiśmy o tym dlaczego tak jest z naszymi znajomymi z Zim. I po pierwsze – szczególnie na wioskach, nikt tych śmieci nie wywozi, nie ma koszy na śmieci, ogólnych miejsc składowania, władze lokalne nie prowadzą żadnej polityki oczyszczania. Po drugie, ludzie nie maja pojęcia co powodują zanieczyszczenia i śmieci dla planety. I nie mają skąd wiedzieć, bo nie ma żadnych akcji informacyjnych, nie uczą o tym w szkołach itp.. Są tak przyzwyczajeni i tak robią. Nie zastanawiając się nawet, że sami sobie śmiecą we własne gniazdo, że to wstrętnie wygląda, że śmierdzi, że powoduje ogromne straty dla środowiska. Strasznie to smutne.

Jedzenie
Ogólnie nie przymieraliśmy nigdy głodem :) W APW bardzo dużo i wszędzie dostępne i tanie są owoce oraz lokalne jedzenie na ulicy. Początkowo obawialiśmy się kupować tak na ulicznych straganach, że niehigienicznie, nieświeżo. Ale spróbowaliśmy i nigdy! nic nam nie było. Zatrucia które mieliśmy to po restauracjach, dobrze wyglądających barach, czy po obiedzie w 1 klasie pociągu. Co do dostępności i różnorodności pożywienia w sklepach, to tak średnio. Raczej podstawowe produkty. Sytuacja zmienia się diametralnie od Botswany i w dół, gdzie sklepy i supermarkety oferują wszelkie dobra, w bardziej wyszukanych i wymyślnych nawet ilościach i formach niż w matce Polsce. Między Kenią a Zim brakowało nam wielu produktów do których byliśmy przyzwyczajeni, np. sera żółtego, szyneczki czy chrzanu. :) Ale od Botswany odżywialiśmy się już w zasadzie w pełni tak jak w PL. Jednym słowem, dogadzaliśmy sobie jak należy :)
Niekwestionowanym faworytem jeśli chodzi o wyszukaność, smakowitość, wyśmienitość jedzenia stanowi nadal Zanzibar!

Co do mojej bezglutenowej diety zaś, bo wiele osób pytało, to różnie. Problem miałam z pieczywem. W Kenii, Tanzanii i Malawi nie można było kupić nic takiego. Ok, niby w Malawi w ostatnim dniu, w stolicy w wielkim supermarkecie znalazłam wafle kukurydziane. Generalnie jednak problem miałam w tych krajach głównie ze śniadaniami. I moim najczęstszym porannym posiłkiem były np. owoce, orzeszki oraz jajka z frytkami (zamiast tostów)… dlatego też jak każdy zauważył przytyło mi się znacząco ;P Ale spoko, spoko, schudnę! ;) Potem od Mozambiku wafle ryżowe były już dostępne w każdym kraju, co prawda zazwyczaj tylko w dużych sklepach, ale były.
Co do innych dań, to też różnie. Im mniej rozwinięte kraje, tym mniej mąki pszennej i zbóż zawierających gluten się używa. Więc tam nikt do sosów, zup, wędlin czy innych gotowych dań mąki takiej nie używa. Gorzej już w tych lepiej rozwiniętych, tam musiałam skrupulatnie sprawdzać i wypytywać o wszystko. Ale w tych z kolei, na większości produktów są informacje o alergenach, więc pod tym względem nawet lepiej niż w PL. W RPA nawet widzieliśmy wiele pizzerii z bezglutenową pizzą i makaronami. Nie omieszkałam skosztować oczywiście :) mniam… Co w Polsce mi się jeszcze nie zdarzyło.


Zdrowie
Odpukać, nic oprócz jakichś lekkich zatruć pokarmowych czy kataru nam się nie przytrafiło.
Leków na malarię nie braliśmy. Komarów w niektórych miejscach było sporo i trochę krwi nam upiły, ale mamy nadzieję, że ominie nas ta choroba.
Ponadto nic poważnego nas nigdy nie ukąsiło. Tylko Piotrka z 5 razy użądliły osy/pszczoły (??? doprawdy nie wiem jak on to robił). Węży zadnych nie uświadczyliśmy, tylko trochę skorpionów… spoooro nawet, ale szczęśliwie my okazywaliśmy się sprytniejsi i uniknęliśmy ataków.

 
Ludzie
O nich pisaliśmy na bieżąco. Aktualizacji w  tym temacie wymaga chyba tylko RPA. Otóż wszyscy spotkani przez nas biali Południowoafrykańczycy byli supermegasympatyczni. Mamy odczucie jakby była to jedna z najprzyjaźniejszych nacji na świecie. Niezarozumiali (jak to co niektóre narodowości, od których się wywodzą), absolutnie pomocni, gościnni. Naprawdę bardzo miło wspominamy wszystkich spotkanych. Nieco inaczej było już z czarnymi i kolorowymi przedstawicielami tego kraju. Częstokroć bardzo wyraźnie dało się odczuć ich niechęć czy pogardę do białych.
Faworytami w ‘najprzyjaźniejszości’ zostają więc: Malwijczycy, biali Południowoafrykańczycy oraz Zimbabwańczycy, acz co do tych ostatnich nie możemy obiecać, że ocena jest w pełni obiektywna ;)
  
 
Bankomaty
W zasadzie nigdzie nie mieliśmy większych problemów. We wszystkich krajach akceptowało nam co najmniej jedną z naszych kart (Visę lub MasterCard), zazwyczaj tylko w międzynarodowych bankach. Przy czym w krajach APW najczęściej tylko Vizę. W Malawi mieliśmy ze 2 razy kłopotliwe sytuacje. Byliśmy w dość małych miejscowościach gdzie owszem były bankomaty, ale jedynie lokalnych banków. Żaden nie chciał z nami współpracować. Na szczęście dolar amerykański w całej Afryce zachowuje swoją magiczną moc, więc albo wymienialiśmy w lokalnym banku lub u lokalnego cinkciarza. Ponadto USD płaci się za wizy na granicach oraz w niektórych miejscach można zapłacić nimi za turystyczne atrakcje.
Płacić kartą zaczęliśmy na większą skalą dopiero od Botswany. Wcześniej, bardzo rzadko zdarzały się takie możliwości.


Spotykani turyści
Hmm… no chyba nie pomylimy się za wiele obstawiając, że 90% stanowili Niemcy. W RPA przybyło trochę innych narodowości, częściej spotykało się Holendrów, Włochów, Hiszpanów, Francuzów, Australijczyków… nadal jednak z przygniatającą przewagą Niemców.


Pogoda
Pogodę przez zdecydowaną większość czasu mieliśmy wymarzoną. Świadomie zresztą wybraliśmy ten okres, kiedy na półkuli południowej jest lato i słoneczko grzeje najmocniej jak się tylko da. Wszak wybraliśmy się przecież „za słońcem”  :D


Zakwaterowanie
Z tym też było bardzo bardzo różnie. Nocowaliśmy zazwyczaj w hostelach polecanych przez przewodnik. Często jednak, zważywszy na zbyt drogie lub nieciekawe wymienione w przewodnikach, szukaliśmy na własną rękę, podpytując lokalsów czy taksiarzy. Tak było szczególnie w krajach APW. Typowy  „backpacking” rozwinięty jest za to świetnie w RPA, szczególnie wzdłuż wybrzeża. Tam nie trzeba mieć własnego przewodnika. Wszędzie dostępne są darmowe książeczki z opisanymi szczegółowo wszystkimi ciekawymi turystycznie miejscowościami i znajdującymi się w nich backpackerskimi hostelami. Poza tym, co jest chyba fenomenem RPA, my w każdym razie nigdy wcześniej się z czymś takim nie spotkaliśmy, istnieje specjalny srodek transportu, bus zwany BazBus. Jeździ on pomiędzy tymi wszystkimi hostelami i zabiera klientów spod drzwi jednego i wyrzuca pod drzwiami kolejnego. Zamawia się zazwyczaj rano, obsługa hostelu rezerwuje ci bilet, więc ty tylko płacisz i czekasz jak o określonej godzinie podjedzie pod drzwi. Poza tym można kupić taki bilet np. na miesiąc i wskakiwać do niego kiedy się chce i wyskakiwać w kolejnym dowolnym miejscu. Generalnie bardzo ciekawy pomysł i przede wszystkim bezpieczny. Zdecydowana większość niezmotoryzowanych podróżujących po RPA z niego korzysta. Dla nas jednak było to zbyt nudne i zbyt „wygodne” rozwiązanie, a do tego nieprzyzwoicie drogie. Jechaliśmy nim raz, nieopatrznie. Pokonanie odległości 60 km zajęło nam 2.5h, bo co chwilę docieraliśmy do jakiegoś miasteczka, objeżdżaliśmy poszczególne hostele, wyrzucaliśmy jednych pasażerów i zabieraliśmy nowych. Poza tym cóż można zobaczyć i kogo poznać podczas takiej podróży…


Bezpieczeństwo
Generalnie, podczas całej naszej podróży po Afryce nigdy nie czuliśmy się poważnie zagrożeni, nie napadnięto nas ani nie okradziono. Raz co prawda mieliśmy pewną nieprzyjemną akcję w Kenii, w Malindi. Ostrzegano nas tam, żeby bardzo uważać na plaży, i żeby nie chodzić razem do wody bo kręci się wielu ‘beach boysów’ czyhających na pozostawione bez opieki rzeczy. Posłuchaliśmy rad i kąpaliśmy się oczywiście osobno. Pomimo to, pewnego razu jeden chojrak chciał się połaszczyć na nasze dobra. Wyglądało jakby planował mi je wyrwać z rąk. Na szczęście czujność i szybkie wezwanie na pomoc Piotrka błyskawicznie spłoszyło niedoszłego złodzieja. Na widok biegnącego w moim kierunku Męża uciekł w popłochu.
Co do RPA zaś, to nasłuchaliśmy się tyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyle strasznych historii. Już podczas poprzedniej wizyty w Afryce nam o tym opowiadano, potem w Polsce, przed wyjazdem, i już podczas tej podróży, gdzie się nie ruszyliśmy i mówiliśmy komuś, że się wybieramy do RPA to od razu wywoływało to lawinę przeokropnych opowieści. O tym jak napadają, kradną, gwałcą, jak zatrzymują samochody rzucając dziecko pod koła, jak potrafią zabić za telefon komórkowy, jak ucinają palce jak nie chcesz oddać pierścionka.. i wiele wiele innych mrożących krew w żyłach historii :/ Ostrzegali nas nawet sami Południowoafrykańczycy, żeby być na maksa ostrożnym, żadnemu Południowoafrykańczykowi niezależnie od koloru skóry nie ufać, nikogo nie pytać o drogę (bo na pewno gdzieś nas wyprowadzi), nie nosić przy sobie wartościowych rzeczy, kategorycznie nie poruszać się nigdzie po zmroku, nie zapuszczać się w dzielnice zamieszkane przez czarnych i kolorowych niezależnie od pory dnia, zawsze zamykać drzwi samochodu podczas jazdy, nie brać autostopowiczów, nie zatrzymywać się, kiedy ktoś prosi o pomoc na drodze (bo zazwyczaj są to akcje pozorowane) itd. Wjeżdżaliśmy więc do tego kraju nieco przerażeni i z planem, że tu będziemy na siebie uważać bardziej niż kiedykolwiek. I cóż, może mieliśmy niebywałe szczęście, i dzięki za to!, ale ani razu, nigdy nie znaleźliśmy się w żadnej sytuacji zagrożenia. Fakt, staraliśmy się być ostrożni, ale nie żeby jakoś popadać w paranoję. Z resztą pomimo tych wszystkich ostrzeżeń i wbrew swym wcześniejszym postanowieniom, akurat tak wyszło, że w kraju w którym mieliśmy najbardziej na siebie uważać zdarzyło nam się najwięcej jeździć stopem. Fakt, mogło się to źle skończyć, ale jakoś za każdym razem trafialiśmy na super ludzi. I kogo byśmy nie spotkali z innych podróżników, każdy opowiadał, że nic złego go nie spotkało.
Nie twierdzimy, że w RPA jest bezpiecznie, ale jeśli zachowuje się podstawowe zasady zdrowego rozsądku i uważa na siebie, a przy tym może i ma się choć odrobinę szczęścia, to nie ma się czego obawiać! :)
Niekwestionowanymi faworytami w kwestii poczucia bezpieczeństwa niezależnie od pory dnia czy nocy są wg nas Zanzibar i Malawi.


Transport
My poruszaliśmy się przede wszystkim transportem publicznym. W 85% minibusami, różnie zwanymi w różnych krajach, np. matatu w Kenii, dala dala w Tanzanii, kombi w Zim, black taxi w RPA. Często, szczególnie w krajach APW wypchanymi po brzegi ludźmi i ich tobołami, worami z mąką kukurydzianą, rybami, mango, kurami itp. oraz bębniącą w głośnikach afrykańską muzą. Inne formy: pociągi (2 razy), duże autobusy, pikapy, ciężarówki, samochody osobowe…


Krajobraz/kultura
Hmm…nie da się porównać. Każdy kraj pod tym względem jest inny, każdy ma piękne krajobrazy, ciekawą kulturę, swoje perełki. Nie jesteśmy w stanie jednoznacznie zdecydować, gdzie było ‘najładniej’ albo ‘najlepiej’… Niektóre miejsca były dla nas bardziej, a nie niektóre mniej ciekawe, ale we wszystkie warto było zajrzeć, żeby zobaczyć i móc wyrazić swoje wrażenie.


Reasumując… cóż można powiedzieć… Afryka jest piękna i bardzo interesująca, to bez wątpienia. Zachęcamy do jej odwiedzania i nie bania się jej! :) Najważniejszym zaś podczas podróżowania po niej wg nas jest bycie otwartym na jej ludzi i wszystko inne co nas otacza, a wtedy naprawdę można ją odczuć i pokochać :)  

2 komentarze:

  1. Hej kochani! Cały czas śledziliśmy Wasze poczynania w Afryce i nadal zamierzamy to robić, ale już trochę tęsknimy...szczególnie po naszej ostatniej rozmowie. Z jednej strony cieszymy się, że macie możliwość poznawania nowych miejsc, ale moglibyście już wrócić. Z niecierpliwością czekamy na kolejne opowieści:)buziaki!:*:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej równie Kochani :) Dziękujemy, że byliście z nami duchem w Afryce, i prosimy jeszcze o trochę cierpliwości :)
      Pozdrawiamy serdecznie świeżych Narzeczonych ;)

      Usuń