Następnego ranka po Abel Tasman (21/03), pełni świeżości
i energii ;) ruszyliśmy w stronę naszego kolejnego celu – Alp Południa.
Rozciągają się one przez większą część zachodniego wybrzeża południowej wyspy.
To wielkie, dzikie i majestatyczne pasmo górskie przecinają zaledwie trzy drogi
– każda inna, każda biegnąca przez różne ich partie i każda jeszcze bardziej
efektowna od poprzedniej ;) My mieliśmy najpierw przejechać pierwszą od północy,
biegnącą przez przesmyk zwany Lewis Pass. Z racji odległości oraz wielu ciekawych
miejsc i atrakcji znajdujących się po drodze, trasę musieliśmy podzielić na dwa
dni.
Z niewielkiej mieściny - Marahau w Parku Tasmana pojechaliśmy zatem na
południe, zahaczając po drodze jedno z jezior Nelsona – Rotoroa. Dłuższe
raczenie się pięknymi okolicznościami przyrody skutecznie wybiły nam z głowy
chmary muszek gryzących nas podle. Uprzedzili nas co prawda o nich nasi oklandzcy znajomi, nie mniej łudziliśmy się, że ich nie spotkamy, ale niestety. Przypominają one te małe muszki (meszki) występujące w
niektórych regionach Polski w tym, zwykle krótkim i niekoniecznie ciepłym
okresie roku, nazywanym hucznie latem ;) Z tym, że te nowozelandzkie, typowe dla
zachodniej i środkowej części Wyspy Południowej, są bardziej żarłoczne.
Dalej odwiedziliśmy najdłuższy
most wiszący w tym kraju (110m) - Buller Gorge Swingbridge. W ochronnych skafandrach i wysmarowani
specjalnym olejkiem, mieliśmy chwilowy spokój od krwiopijczych owadów ;)
Na zachodnie wybrzeże dotarliśmy w
miasteczku Westport – położonym nieopodal malowniczego przylądka Foulwind,
zamieszkałego przez ,,pachnącą”, acz nieliczną kolonię foczek.
Stamtąd udaliśmy się na południe w kierunku Greymouth, szosą biegnącą między
morzem a górami, oświetlanymi ostatnimi promieniami zachodzącego słońca –
niczego sobie widoki ;) Jedne z ciekawszych jakie mieliśmy okazję na wybrzeżach
oglądać :)
Przenocowaliśmy w niewielkiej
osadzie o nazwie Punakaiki, znanej ze świetnych formacji skalnych o kształtach
przypominających sterty naleśników (Pancake Rocks). Woda, wiatr i piasek przez wiele
tysięcy lat zrobiły to, co niejedna gosposia potrafi zrobić przez parę godzin, choć pewnie nie tych rozmiarów;)
W okolice Lewis Pass dotarliśmy
popołudniu – wystarczająco wcześnie, aby
skoczyć na niedługi szlak prowadzący nad Jezioro Daniell, zacisznie
umiejscowionego między rosnącymi tutaj dopiero Alpami. Następny ranek przyniósł
nam idealną pogodę na piesze górskie wycieczki ;) Pospacerowalim, popodziwialim,
zmęczylim i dalej w drogę – na drugą stronę wyspy.
* Lake Rotoroa (Nelson Lakes National Park)
* Buller Gorge Swingbridge
* Przylądek Foulwind
* Droga z Westport do Greymouth
* Pancake Rocks w Punakaiki
* Lewis Pass Highway (widoki z trekingów i z drogi)
Uwielbiam wszystkie wasze zdjecia i opisy!!! Napawam sie tymi widokami ogladajac je po kilka razy. Zazdroszcze, a jednoczesnie ciesze sie Waszym szczesciem i jestem z Was dumna!!!!!! bo niewielu ma/mialoby tyle odwagi co wy, udajac sie samotnie na te wszystkie szlaki gorskie czy ''spacerujac'' :) nocami pod obserwacja milionow ''swiecacych oczu''. Mnie sama przeszedl dreszczyk jak to tylko czytalam :) Extra!
OdpowiedzUsuńZe skromnością dziękujemy bardzo za te pochwały i cieszymy się, że zdjęcia i opisy się podobają. :) Nam NZ podoba się tez bardzo, gdzie się nie ruszyć jest pięknie i bezpiecznie. Co do tej odwagi zaś, to nieee, my to nic. Jakich my podróżników spotykamy czasem..eh.., oni to dopiero są, jak np podróżują rowerami albo pływają, my przy nich to cienkie bolki jesteśmy ;)
Usuńoooooooooooo jak miło widzieć Was w kurtkach, to jakaś odmiana :) aż mi mniej żal oglądając zdjęcia!!!!!!!!! Piękne skały :)
OdpowiedzUsuńPrzecież pisaliśmy, że kurtki to tylko skafandry ochronne przed muszkami, a nie przed zimnem ;P Ale fakt, zimno też zaczęło nam tam już doskwierać powoli.
UsuńA u nas w końcu wiosna! dziś było nawet +16 stopni! i słońce cały dzień:) Sezon letni uważamy za otwarty: wszystkie zabawki są już w piaskownicy, huśtawki zawisły na swych miejscach, pierwsze przejażdżki na rowerach a nawet na hulajnodze mamy już za sobą. A Emilkę z płaczem, na siłę trzeba do domu zabierać z podwórka.
OdpowiedzUsuńPiękna ta Nowa Zelandia. Czy w miastach i miasteczkach też jest tak ładnie i czysto?