piątek, 12 kwietnia 2013

Lodu ci u nas dostatek



Drogą przez Arthur’s Pass znów dotarliśmy na zachodnie wybrzeże, skąd skierowaliśmy się na południe, w kierunku Haast. W międzyczasie odwiedziliśmy wąwóz o nazwie Hotikika Gorge, gdzie płynie nieprawdopodobnie i nienaturalnie mleczno-niebieska rzeka. Barwę swą zawdzięcza wodzie z wyżej pochodzących lodowców i wypłukiwanych przez nią po drodze skał wapiennych. Ciekawe zjawisko. Patrzyliśmy z niedowierzaniem, że to jakaś atrapa może ;), ale nie, naprawdę, sprawdziliśmy, woda ta jest prawdziwa! :) Widzieliśmy wcześniej i później wiele jeszcze podobnych, ale nie miały, aż tak intensywnego koloru jak ta. Spędziliśmy tu nawet nocleg, by nazajutrz (29/03) zobaczyć obowiązkowe punkty na turystycznej  mapie NZ – lodowce.
No i cóż, odhaczyliśmy będące niezwykłą atrakcją turystyczną glacki – Franz Josef i Fox. Pierwszy raz w tym kraju się jednak nieco rozczarowaliśmy :/  Naprawdę nie zrobiły na nas specjalnego wrażenia, szczególnie ten pierwszy (Franz Josef), większy i bardziej rozreklamowany. Tłumy gapiów, wycieczki, helikoptery, samoloty. Lód brudny, zapiaszczony, a tak się cieszyliśmy na ta wizytę, że śnieżek będzie można pooglądać, może dotknąć nawet, a tu nici ;) Oczywiście towarzyszące lodowcom góry - piękne oraz płaskie doliny powstałe po cofaniu, bardzo interesujące. Co było również fajne, to szczegółowe opisy i zdjęcia pokazujące jak lodowce się cofały i tabliczki z informacjami dokąd kiedy sięgały. Np. dojeżdżasz do parkingu skąd zaczyna się szlak, a tu tabliczka, że w tym miejscu był lodowiec w tym i tym roku, i tak w różnych miejscach. A, i jeszcze fajne rzeki, które z topniejących tych glacków płyną, z wodą tak szarą, że aż nie do uwierzenia po tym jak się człowiek naoglądał tej niebieściutkiej.








 
 
Franz Josef Glacier



Fox Glacier



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz